środa, 7 lipca 2010

MOJE POGLĄDY!!!

są najlepsze na świecie

Moja jest tylko racja i to święta racja. Bo nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza. Że właśnie moja racja jest racja najmojsza!
Adaś Miałczyński, Dzień świra


I never meant to say that the Conservatives are generally stupid. I meant to say that stupid people are generally Conservative. I believe that is so obviously and universally admitted a principle that I hardly think any gentleman will deny it.
John Stuart Mill

Konserwatyści właściwie nie mogą za siebie. W jakiejś części za wyznawane przez nich poglądy odpowiadają wynikające z czynników genetycznych predyspozycje osobowościowe jak i środowisko w jakim wzrastali. Ale oczywiście nie kończy się to na nich. Na ogół bliźnięta jajowe (niezależnie od tego, czy wychowywano je razem, czy oddzielnie) dzielą poglądy polityczne, niemal niezauważalnie kpiąc tym samym z naszych sporów o słuszność naszych poglądów.

* * *

Na ogół wszyscy przyjmujemy takie poglądy, jakie zaspokajają nasze potrzeby - na podstawie których jesteśmy w stanie skutecznie działać, jakie powodują postrzeganie świata w mniej lub bardziej uporządkowany sposób i dzięki temu redukują pewne napięcia. Nasz świat jest pełen najprzeróżniejszych przesłanek z których da się wywieść dziesiątki twierdzeń i poglądów, podlegamy przy tym dziesiątkom złudzeń i skrzywień poznawczych (wynikających z tego kim jako ludzie jesteśmy), co skutkuje, że w różnym stopniu przystają one do rzeczywistości. Wszystko to funkcjonuje, gdyż nie odzwierciedlanie rzeczywistości jest zadaniem naszych poglądów, a raczej sprawianie, że jednostka jest zdolna objąć świat i w nim funkcjonować. W kontekście tego, co dana osoba już wie, tego jaka jest i tego, co przeżyła - czego nawet sama świadomie nie jest w stanie wskazać jako przyczynek do poglądów, jej poglądy są najprawdopodobniej naturalną konsekwencją tego stanu rzeczy. Są wypadkową.

Metaanaliza badań przeprowadzonych na temat czynników korelujących z określonymi poglądami politycznymi przeprowadzona przez badaczy pod kierownictwem J. Josta pozwoliła na wyodrębnienie tych, które najczęściej współwystępują. Okazuje się, że konserwatystami zostają ludzie wykazujący wyższe wartości na skali lęku przed śmiercią, wzrastania w niestabilnym środowisku, dogmatyzmu i nietolerancji dla dwuznaczności, potrzeby uporządkowania i jasnego ustrukturalizowania  i w niewielkim stopniu lęku przed stratą. Niższe są u nich wskaźniki otwartości na doświadczenie, tolerancji dla niepewności, tolerancji dla wewnętrzne złożoności i poczucia własnej wartości (tu zależność jest jednak znikoma).

Stąd biorą się poglądy. Model motywowanego poznania społecznego (motivated social cognition) proponowany przez autorów publikacji.
Kryjące się za tym diagramem zależności i natężenia wyróżnionych czynników skutkują ukształtowaniem takiej a nie innej postawy. Wynikowe Political conservatism można przy odpowiednich ingrediencjach zmienić w liberalism.

Jost, John T. (2003) Political conservatism as motivated social cognition (.pdf)

Nie odnosi się to oczywiście wyłącznie do poglądów konserwatywnych, tak jakby były one czymś wyjątkowym. Można wskazać również zależności związane z poglądami liberalnymi a nawet wywieść je z przeciwieństw warunków opisywanych w wypadku konserwatystów. Można także zauważyć, iż ludzie wychowani w liberalnym środowisku rodzicielskim, z większą swobodą eksploracji (co za tym idzie, większym rozeznaniem w kwestii zagrożeń), bywają bardziej zestresowani, wskazuje Ingrid Storm, z uniwersytetu w Oslo, na podstawie badań przeprowadzonych w konserwatywnych i liberalnych środowiskach protestantów. Młodzi z rodzin konserwatywnych z reguły czują się bardziej usatysfakcjonowani, budują silniejsze więzi rodzinne (więcej czasu spędzają z rodziną) i ogółem społeczne - widać to np. w obniżeniu nastroju (poczucie opuszczenia, nuda), gdy przebywają w pojedynkę. Mniejsza swoboda wyboru i większe poczucie zależności (np. od rodziców a później od państwa), powoduje, iż czują się bezpieczniej. Młodzi z rodzin liberalnych bywają mniej zadowolone ale z większym zainteresowaniem czekają na to, co może ich spotkać w przyszłości, są bardziej otwarci na doświadczenia, więcej czasu spędzają z przyjaciółmi, stawiają raczej na indywidualizm i chętniej podejmują wyzwania.

Badaczka wysuwa wniosek, iż te dwa podejścia do świata są po prostu ukształtowaną odpowiedzią na specyficzne warunki socjoekonomiczne w jakim jednostka wzrasta - są strategią ewolucyjnego przystosowania do warunków środowiskowych a kultura daje im możliwość wyrażenia się w postaci poglądów politycznych. Podporządkowanie się autorytetom i zacieśniane więzi rodzinnych przydaje się w trudnych sytuacjach ekonomicznych, liberalizm doskonale sprawdza się zaś wtedy, gdy warunki umożliwiają (i prawdopodobnie promują) innowacje. Badaczka wskazuje także, iż osoby które przeżyły zamachy z 11 września częściej (38%) deklarowały zmianę poglądów na bliższe biegunowi konserwatywnemu (11% dla liberalnego) - ludzie niepewni swojej przyszłości, odczuwający ciągłe zagrożenie wykazują tendencje zachowawcze (co wydaje się być całkiem zrozumiałe i najwyraźniej ewolucyjnie promowane). Swoje badania odnosi główni do religii i sugeruje, iż im sytuacja w kraju jest stabilniejsza a jego mieszkańcy bogatsi, tym jego religia staje się bardziej liberalna. Należy nadmienić, iż terminów conservative i liberal używa ona w obecnych amerykańskich znaczeniach tych słów, gdzie liberal jest bliskie naszemu rozumieniu lewicy.

Ingrid Storm, Liberal and conservative religion as different socio-economical strategies (.pdf)

* * *
Kiedy dostatecznie długo wyznajemy pewne poglądy, stają się one dla nas coraz bardziej oczywiste i coraz intensywniej zakorzeniają się w naszym obrazie świata, stając się jedną z tych naturalnych jego prawideł które nie podlegają dyskusji (przecież boga nie ma lub ale homoseksualizm jest niemoralny!). Są coraz intensywniej reprezentowane w połączeniach neuronalnych naszego mózgu i stają się tym samym częścią struktury, przy pomocy której poznajemy świat. Wiele błędów poznawczych wynika z tego, iż odbierając rzeczywistość korzystamy z tego, co ze sobą przynieśliśmy i przez pryzmat czego patrzymy.

Jest w rezultacie coś przygnębiającego we wdawaniu się w dyskusje, zwłaszcza w internecie. Te drugie znane są ze swej zaciekłości. Oczywiście nie wszystko co dzieje się w internecie to pyskówki, odbyłem przez internet wiele dyskusji, które zostawiły we mnie trały ślad (nie w postaci urazu) i z których naprawdę wiele wyniosłem. Ja też popieram internet bez chamstwa, byłby to bardzo dobry pomysł, tym nie mniej w niego nie wierzę. Taka jest specyfika komunikacji w sytuacji, gdy nie mamy fizycznego kontaktu z osobą z którą rozmawiamy. Jesteśmy wówczas odcięci od niewerbalnych źródeł informacji do których nasz mózg przywykł a które skutkują wzrostem empatii - zaciekłość i bezwzględność wobec nicków prawdopodobnie nie miałaby miejsca w sytuacji, gdyby rozmówcy stanęli oko w oko i pozwolili działać swoim neuronom lustrzanym. Istnieją genialne w swej prostocie rozwiązania które mogłyby pomysł internetu bez chamstwa urzeczywistnić. Niemniej, pierwszy lepszy wpis na blogu przeciętnego polityka nadal zawiera w komentarzach ilości jadu zdolne do zabicia G. Rasputina. Internetowe dyskusje rzadko kiedy kogokolwiek przekonują, a niemal na pewno rzadko powodują, iż ktoś przyznaje rację adwersarzowi.

Choć sam rzadko wychodzę z jakichkolwiek dyskusji ze zmienionym zdaniem (aczkolwiek suma summarum, być może efektem śniegowej kuli, mój światopogląd zmienił się znacząco na przestrzeni dziejów) i teraz rozpoczynając dyskusję z kimś o przeciwnym stanowisku zdaję sobie sprawę, że dyskusja ta prawdopodobnie nie wniesie zbyt wiele konstruktywnego do obu żyć (poza wartością przy odrobinie szczęścia wynikłą z konieczności obrony swoich poglądów). Oczywiście głęboko wierzę w wartość poszukiwania prawdy poprzez spotkanie ludzi i ich poglądów - sytuację w której ważniejsze staje się nie mienie racji a przybliżanie się do prawdy, poprzez konstruktywną krytykę cudzego poglądu i przyjęcie konstruktywnej krytyki własnego. Chociaż dyskusje takie siłą rzeczy sprowadzają się do obrony własnego stanowiska (można chyba uznać za znamienne stosowanie wojennych metafor dla dyskusji) a w tyglu tym poglądy niejednokrotnie jedynie się hartują i stają bardziej odporne na ciosy krytyki, warto włożyć czasem odrobinę wysiłku w samodzielne osłabienie własnej linii obrony, poprzez sceptyczne podejście. Choć labirynt cudzego postrzegania świata poznajemy z brzmieniem własnego nigdy do końca nieodgadnionego labiryntu, jak pięknie ujęli to autorzy Psychescapes, zyskujemy w ten sposób dostęp do niepowtarzalnych światów, poglądów, spojrzeń na sprawę których istnienia nawet nie podejrzewaliśmy a których osiągnięcie w inny sposób może leżeć poza naszym zasięgiem. Za pośrednictwem drugiego człowieka docieramy wtedy tam, gdzie inaczej nigdy byśmy nie dotarli - dostrzegamy ciemną stroną Księżyca.

Z drugiej strony jest, dla mnie frustrująca, wynikająca prawdopodobnie z tych samych czynników co i poglądy, bariera po dotarciu do której komunikacja przestaje być możliwa, moment w którym staje się jasne, że ludzie, choć wyrośli z tej samej kultury, w skutek różnego intelektualnego odżywiania, operują na innych płaszczyznach i z tych samych przesłanek wyciągają inne wnioski. 2+2 daje im różne wyniki. W takich sytuacjach, jak chyba w żadnym innym momencie, widoczna staje się konieczność zgodności nowych informacji ze świata z tym co WIEM PRZECIEŻ. Wiem przecież, że zlepek komórek stanowi życie równorzędne życiu kobiety w macicy której pływają a wszystkie kontrargumenty są z definicji błędne. Kiedy innym ludziom nie uda się dostrzec tego co mnie a moje poglądy nie znajdują uznania, prawdopodobnie komuś na tym zależy, gdyż ich oczywistość jest oczywista, coś musi zatem stać za tym niezrozumiałym brakiem uznania ([coś] musi za tym stać to wynikający z ewolucyjnej konieczności ogólny sposób pracy naszego mózgu i powód dla którego wierzymy w przesądy, teorie spiskowe i bogów). Mataczy rząd, INNI w znaczeniu odrębne kulturowo grupy społeczne, spiskowcy, istoty pozaziemskie. Dodatkowo zaczyna działać syndrom oblężonej twierdzy, powodując radykalizację bronionych poglądów.


Wierzę w wartości dyskusji jako poszukiwania prawdy - z drugiej strony nie do końca wierzę, że owa prawda istnieje lub raczej, że mamy do niej dostęp, zwłaszcza poprzez wymianę poglądów. Nie oznacza to, że jestem skrajnym relatywistą - o ile biorąc pod uwagę ich uzasadnienie, z grubsza każdy pogląd na świecie ma swoją rację - o tyle w kontekście przystawania do rzeczywistości nie mogą być sobie równe (przykładowo, nauka nie jest tylko kolejnym, skonstruowanym w cywilizacji zachodu przez białych mężczyzn, sposobem narracji świata, tak samo dobrym jak magia, religia i chłopski rozum - ona jedyna wysłała ludzi w kosmos). W oczywisty sposób istnieją poglądy pozwalające na skuteczniejsze przewidywania niż stanowiska konkurencyjne. Nie wierzę w naukę, widzę, że dzięki jej zastosowaniu piszę bloga którego czytają ludzie mieszkający w Nowej Zelandii. Tym niemniej, właśnie w dyskusjach z antyscjentystami udało mi się zauważyć asymptotyczny charakter wiedzy naukowej, choć tak naprawdę leży on u samego podłoża stojących za metodą naukową założeń.

I wszystkie te boje o MOJĄ NAJŚWIĘTSZĄ RACJĘ, kończące się niekiedy na szpitalnym oddziale, rozeszłymi parami czy wojnami religijnymi - czy nie zyskują one słodko-gorzkiego posmaku absurdu?  Oczywiście, że właśnie tak uważasz, przypuszczalnie nie masz innego wyjścia, ze względu na geny i wychowanie. Podobnie jest z tym, z kim się nie zgadzasz. On też za siebie nie może. To na swój sposób nieprawdopodobnie tragiczne. Spójrzmy w ten sposób na zjawisko ludzkiej polityki. Wszyscy ci ludzie broniący własnych wizji rządzenia państwem i wywierania wpływu na nasze życie, ukształtowanych w wyniku środowiska rodzinnego jakim wzrastali, cech osobowości wynikających z genów i doświadczeń - wszyscy ci zacietrzewieni ludzie i ich niezmiernie ważne spory. Których wyniki decydują o tym, jak Tobie Czytelniku wolno żyć.


grafika:
anonimowe graffiti, ulice Poznania
xkcd #386: Duty Calls
Bansky, za Streetsy.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A co Ty o tym sądzisz?
Autor docenia komentarze podpisane. Jeśli nie posiadasz konta Google, najwygodniej będzie Ci użyć opcji Nazwa/adres URL, przy czym tego drugiego nie musisz wpisywać.