wtorek, 1 marca 2011

Inni ludzie. Poradnik dla introwertyka.

A więc stało się. Jesteś *introwertykiem i żyjesz na planecie zamieszkanej przez ludzi. Miewasz być może pewne problemy z ich obsługą, spostrzegasz na przykład ze zgrozą, iż mają oni wobec Ciebie niezrozumiałe oczekiwania, takie jak odbieranie od nich telefonów i utrzymywanie z nimi kontaktu. Co robić? Kilka praktycznych porad tu zamieszczonych pomoże Ci czerpać wiele satysfakcji z kontaktów z innymi przedstawicielami swojego gatunku!

Przede wszystkim, choć najprawdopodobniej mieścisz się w granicach norm statystycznych - co oznacza, że więcej rzeczy jest z Tobą w porządku niż nie - nie wszystko robisz doskonale. Nie tylko świat traktuje Cię źle (a właściwie to najprawdopodobniej wcale nie traktuje Cię źle), ale i Ty mógłbyś się czasem postarać, by być lepszym dla otaczających Cię braci w rozumie.





Witamina L

Przede wszystkim, czy tego chcesz, czy nie, potrzebujesz innych ludzi. Podobnie jak większości witamin, Twój organizm nie zsyntetyzuje ich sobie sam. Nie ma w tym zresztą nic złego. Należysz bowiem do jednego z wielu zamieszkujących tę planetę gatunków społecznych (inne to np. termity, golce czy delfiny) i to takiego, który między innymi kooperacji zawdzięcza swój ewolucyjny sukces. Nie ulega wątpliwości, że zdrowe relacje społeczne są jednym z czynników składających się na zdrowie rozumiane w sensie pozytywnym - ogólny dobrostan. Dziesiątki badań wykazały, iż utrzymywanie pozytywnych stosunków z innymi ludźmi ma zbawienny wpływ na nasze samopoczucie i długie życie w zdrowiu. Co więcej, niedawny przegląd ponad setki badań pokazał, że czynnik ludzki jest istotniejszy dla życia w zdrowiu bardziej nawet niż regularne ćwiczenia fizyczne i dbanie o dietę. Przypuszczalnie, silne wsparcie ze strony innych ludzi stanowi swego rodzaju amortyzację, pozwalającą skuteczniej bronić się przed skutkami nieszczęść i dolegliwości fizycznych. I rzeczywiście, osoby deklarujące zadowolenie z relacji międzyludzkich mają tendencję do wykazywania niższego ciśnienia i lepszego funkcjonowania układu odpornościowego. Pytania wnikające w głębokość i jakość relacji społecznych ("Do jakiego stopnia możesz liczyć na innych ludzi", "Jak bardzo angażujesz się w swoją sieć społeczną?") pozwalały skuteczniej wnioskować o śmiertelności niż np. status matrymonialny danej osoby.

Nie izoluj się więc. Uśmiechanie się do sąsiadów i ludzi napotykanych w miarę regularnie (lub nawet nagradzanie ich potwierdzeniem rozpoznania poprzez powitanie) stanowi jeden ze skuteczniejszych sposobów na sklejanie społeczności. Przysłowiowo, świat uśmiechnie się do Ciebie, gdyż dzięki neuronom lustrzanym (dzięki za wszystko, koledzy!) trudno jest nie odwzajemnić uśmiechu. Jeśli Ci się to spodoba, możesz pomyśleć nawet o budowaniu trwałych więzi ze współpracownikami, współlokatorami lub sąsiadami z piętra poprzez okazjonalne wspólne marnowanie czasu na całonocnej posiadówce czy nawet wyjściu do tego męczącego, jazgotliwego i zadymionego pubu!

Jedną z największych krzywd, jakie wyrządzamy sobie jako cywilizacja jest właśnie zrywanie więzi społecznych. Nasze mózgi kształtowały się w społecznościach - przypuszczalnie liczących sobie około 150 osób - i do takiego funkcjonowania są one przyzwyczajone. Liczba ta, nazywana liczbą Dunbara, oznacza ilość znaczących relacji (w rozumieniu R. Dunbara, osób, z którymi kontaktowaliśmy się w ciągu ostatniego roku), które nasz mózg jest w stanie obsłużyć i w jakiej działa optymalnie. Prawidłowość tę widać w wielu dziedzinach życia, także w serwisach społecznościowych. Jednocześnie, niektóre badania na społeczeństwie amerykańskim, pokazują, że ponad połowa osób deklaruje, iż nie ma osoby, której mogłoby się zwierzyć (trzykrotny wzrost wartości na przestrzeni 20 lat).


Przeklęty wynalazco telefonu*, 

Sociallly Awkward Penguin na dziś.
Jest coś takiego w telefonach, co sprawia, że komunikowanie się przy ich pomocy wydaje się introwertykom udręką. Przyznam szczerze, że nie znam pełnego wyjaśnienia tego fenomenu, choć sam mu czasem ulegam, woląc na przykład spotkać się z kimś twarzą w twarz, lub pisząc wiadomość tekstową. Najwyraźniejszym przejawem tego zjawiska jest jednak odkładanie na możliwie najpóźniej oddzwaniania lub wykonywania telefonów. Możliwe, że chodzi tutaj o intruzywność telefonu. Swym natrętnym dzwonieniem przerywa on błogą ciszę i cokolwiek innego robimy, zmuszając nas do zajęcia się czymś zupełnie innym. Sprowadza jednocześnie dojmujące poczucie bycia zobligowanym do oddzwonienia i wejścia w interakcję, niejako nie pozostawiając nam w tej kwestii wyboru, co jest tym bardziej uciążliwe w sytuacji odbierania służbowego telefonu (najgorsza praca dla introwertyka? telemarketer?). Telefoniczne pogaduchy to także w większości rozmowy iskające, grzecznościowe small talks czyli zmora introwertyków. Niejednokrotnie pada w nich także owo złowrogie co słychać? lub co powiesz nowego?, doskonale opróżniające umysł ze wszystkiego, czym można by się z rozmówcą podzielić (czy już oduczyliście tego swoich znajomych?). Z pewnością wymuszona błyskawiczność komunikacji nie pozostaje tutaj bez związku - nie ma wielu bardziej krępujących sytuacji, niż cisza w słuchawce telefonicznej (a impulsy lecą, szybciej nawet, niż czas na zegarze biologicznym).

Mój osobisty pomysł jest taki, że z rozmowa telefoniczna wywołuje u introwertyków komunikacyjny odpowiednik choroby lokomocyjnej. Ta druga wynika przypuszczalnie z rozbieżności pomiędzy informacjami płynącymi z kanału wzrokowego i błędnika, jakie mają miejsce w czasie poruszania się samochodem (ciało pozostaje w bezruchu zaś świat za oknem ewidentnie się porusza). W sytuacji porozumiewania się przy pomocy telefonu, nie widzimy rozmówcy, którego głos słyszymy, co zdecydowanie wskazuje na sytuację interakcji społecznej - mózg dostaje sprzeczne sygnały, co być może stanowi dla niego zbyt duże wyzwanie. Przechadzanie się po pomieszczeniu lub absorbowanie mózgu prostą czynnością do wykonania (wyrównywanie książek na półce, bawienie się sznurkiem wolną ręką) może niekiedy pomóc zredukować napięcie.

Jedna rzecz jest pewna. Czasem trzeba oddzwonić. Jakimś pomysłem jest wykonanie wszystkich niezbędnych telefonów na samym początku dnia pracy, tak, by potem nie musieć zaprzątać sobie nimi głowy i nie tracić czasu na odwlekanie tej czynności. W wypadku bliższych znajomości warto także uzgadniać z naszymi rozmówcami proste zasady komunikacji, czasem można ich także poprosić o zwykłą ludzką wyrozumiałość. Z pewnością jednak nie warto tracić przyjaciół przez nasze własne, przyznajmy to szczerze, w dużej mierze irracjonalne lęki.


Strach ma Twoje oczy


Skoro o lękach mowa - Twój lęk to nie Ty. Lęk to chyba najbardziej pierwotna z emocji. Uratowała życie wszystkim Twoim przodkom, każąc im wycofywać się w obliczu zagrożenia, czasami, na skutek przezornego wyregulowania naszych detektorów zagrożenia, również wyimaginowanego. Strach każe wielu z nas bać się ciemności, niebezpiecznych zwierząt, wysokości czy agresji u innych ludzi. To rodzinne u człowieka. Napięcie w sytuacjach interakcji z innymi ludźmi to skutek wagi, jaką odgrywają one w naszym życiu. Nie jesteśmy zdolni by skutecznie realizować nasze podstawowe (biologiczne) cele bez udziału innych ludzi. Dlatego musimy się bardzo starać, co każe nam zwracać uwagę na wszystko co dzieje się dookoła nas w obecności innych ludzi. W wypadku introwertyków, może być tak, że rzeczywiście odczuwają wyższe napięcie w sytuacjach społecznych. Świadczy to jednak o tym tylko, że... odczuwają wyższe napięcie w sytuacjach społecznych.

Ma to oczywiście swoje konsekwencje. Lęk społeczny powoduje niedocenianie siebie, tym samym, niskie poczucie własnej wartości i zbytnią koncentrację na sobie. To z kolei, utrudnia nam otwarcie się na spontaniczną komunikację z innymi ludźmi, co przyczynia się do trudności w nawiązywaniu kontaktów. Trudno jest oczywiście wyjść poza własną biologię, co nie oznacza jednak, iż nie mamy żadnego wpływu na nasze życie i powinniśmy poddać się po otrzymaniu niskiego wyniku na skali ekstrawersji. Badania pokazują, że o ile ekstrawertycy częściej donoszą o pozytywnym nastroju, zachowywanie się w sposób przypisywany ekstrawertykom również wywołuje efekty polegające na podnoszeniu się nastroju.

Lęk społeczny to coś, czego wielu ludzi (nie tylko introwertyków) doświadcza w jakimś stopniu - oczywista przeszkoda, ale nieliczne rzeczy w życiu są proste. Jeśli się czegoś boimy, nie oznacza to, że już zawsze musimy tego unikać. Zwłaszcza, jeśli wiązałoby się to ze znacznym zubożeniem naszego życia. Tym bardziej, jeśli lęk ów jest irracjonalny. To, że odczuwasz lęk i to, że ludzie są potencjalnie groźni (a raczej nie są), to dwie różne rzeczy.  Jeśli bardzo boisz się spotkań z innymi ludźmi, możliwe, że nie mamy już do czynienia z introwersją a fobią społeczną, w wypadku której, warto poszukiwać specjalistycznej pomocy.


Na głęboką wodę
Dość już o pogodzie, uważam, że obecne posunięcia naszego rządu są nierozsądne z ekonomicznego punktu widzenia a podatek dochodowy stanowi największą zbrodnię jaką popełniono na wolności gospodarczej, nie licząc może zniesienia niewolnictwa.  

Oczywiście nie lubimy rozmów o niczym szczególnym, ale trudno zaprzeczyć, że to w dużej mierze one stanowią społeczny klej, być może także odpowiednik występującego u innych naczelnych iskania się, pozwalający nam orientować się w nastawieniu innych członków społeczności wobec nas. Dowiadujemy się dzięki nim także o zachodzących w naszej okolicy zjawiskach społecznych i bieżących wydarzeniach. Small talks to także ważny etap poznawania się (i *porównywania spójników). Przeskakiwanie do fizyki kantowej i determinizmu genetycznego na pierwszej randce teoretycznie ma szanse powodzenia (a niebanalność nierzadko bywa w cenie), w praktyce jednak często warto jest przejść przez kolejne etapy zawierania znajomości. Czasem trzeba się przemóc.


Ludzie? Dziękuję, postoję pod ścianą.

Najgorsze, co może zrobić introwertyk, to próbować zamknąć się w swoim świecie, skreślając ekstrawertyków jako ludzi płytkich a imprezy towarzyskie jako całkowitą stratę czasu. To w oczywisty sposób haniebne uproszczenie. Przypuszczalnie, czego by nie deklarował, od czasu do czasu potrzebuje towarzystwa innych ludzi, choćby tych starannie wyselekcjonowanych. Którzy to ludzie nie są wcale tacy źli a ich obecność może zdecydowanie ubogacać. Podobnie trudno jest nie zyskać na rozwoju własnych kompetencji społecznych. Życie wymaga od nas niekiedy także udziału w większych zgromadzeniach ludzi, które częstokroć odbywają się zresztą nie bez przyczyny. Rytuały spajające społeczność towarzyszą ludzkości pewnie od jej zarania i decydują o sukcesie wspólnoty.

Zawsze znajdywali się tacy, którzy zamiast szukać nowych łowisk wraz z rozryczaną wyprawą łowiecką, woleli zająć się oprawianiem już upolowanej zwierzyny a wrażeń szukali raczej w plemiennych opowieściach przy ognisku. Oni także odgrywali istotne role w społeczności a zróżnicowanie ludzkich cech osobowości jest odpowiedzią na zróżnicowane warunki, w jakich przyszło żyć naszym przodkom. Razem cieszmy się swoją różnorodnością!




pomysł zaczerpnięto z Mistakes Introverts Make S. Dambling, pisującej bloga The Introvert's Corner

grafika:
Sam3 + Escif, Go a-head! (Walencja), za Unruth
Guido van der Werve - Nummer acht, 2007. Everything is going to be alright

10 komentarzy:

  1. Z tekstu nic nie wynika, nie wskazuje rozwiązania problemu, jedynie w nieodkrywczy sposób opisuje fragment zjawiska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz nie wspomne, ze jedzie straszliwymi uproszczeniami i stereotypami wrzucajac wszystkich introwertykow do jednego wora jako osobnikow chowajacych sie do szafy na dzwiek telefonu.

    Pozdrawia lurker, takoz introwertyk :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Anon: Na ogół nie ma prostych i uniwersalnych rozwiązań problemów między ludźmi.

    Padre: Pragnę zauważyć, że na podobnym samym schemacie absurdalnego przejaskrawienia stereotypów opierał się zdecydowanie bardziej afirmacyjny poradnik użytkownika introwertyka. Dystans to słowo klucz w tym wypadku.

    OdpowiedzUsuń
  4. a jaki problem ma rozwiązywać ten tekst? jest raczej lekki, nie każdy tekst o introwertykach musi być poważny albo pisany w formie dekalogu... Ludzie, 3 kroki wstecz, dystansu.. każdy tekst opisujący daną "grupę społeczną" upraszcza w pewien sposób. Wyluzujmy. pozdrawiam. Introwertyczka

    OdpowiedzUsuń
  5. Coz, nie odrzucam mozliwosci ze moglem przesadzic z reakcja, wiec pax miedzy chrzescijany ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Z poradnikami na życie jest ten problem, że na życie nie można nic poradzić. Z tym poradnikiem konkretniejszy problem jest taki, że chociaż jest przyjemnie napisany i nakłania do słusznych kroków, jednak niestety wciąż wymaga niemiłych decyzji i trudnych działań. Radzi słusznie, ale nie wiem czy skutecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bah! Najpewniej jest tak, że jednym posłuży skutecznie a innym nie. Jedni się zastosują i zrobi im to dobrze, inni się rozczarują i będą mieli rację. "Zdarza się" - jak napisałby filozoficznie Vonnegut.

    OdpowiedzUsuń
  8. Straszny tekst. Widać, że pisała go osoba niemająca z introwertykami nic do czynienia. Do tego: do jakiego niby problemu odnosi się ten tekst? Introwertyzm nie jest problemem, ponieważ nie jest zaburzeniem. Problemem jest brak zrozumienia introwertyzmu, czego sam artykuł dowodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać, że pisała go osoba niemająca z introwertykami nic do czynienia.

      Introwertyk może być?

      Do tego: do jakiego niby problemu odnosi się ten tekst? Introwertyzm nie jest problemem, ponieważ nie jest zaburzeniem.

      A gdzie napisałem, że introwertyzm jest zaburzeniem?

      Problemem jest brak zrozumienia introwertyzmu, czego sam artykuł dowodzi.

      Na co odpowiada podlinkowany na samym początku tekst.

      Usuń
  9. Mi się tekst podoba. Jest napisany lekko. Jestem introwertykiem. Tak mi się wydaje, ponieważ jeśli ktoś zabiera głos,naskakuje na mnie, mówi coś"chyba"spontanicznie i oczekuje ode mnie odwetu,odpowiedzi, nie dostaje zazwyczaj nic w zamian. Nie może. Ponieważ ja nie chcę bawić się w bezsensowne, sprzeczanie się, tracić swojego cennego czasu, lub po prostu dyskutować o niczym istotnym,lub tym co mnie nie interesuje. Wydaje się to być problem społeczny,wynikający z mojej strony(?)Ja jednak uważam inaczej.To,że mam takie a nie inne spostrzeżenia, nie chcę na siłę podporządkowywać się zachowaniom innych osób,nie oznacza,że to ja MAM SIĘ ZMIENIĆ. To mi uwłacza i mnie rani,drażni i pogrąża jeszcze bardziej. Inteligencja ludzka to moim zdaniem coś takiego,co pozwala odróżnić i rozróżnić zachowania ludzkie,na te,które są bardziej bliskie mojemu toku myślenia i funkcjonowania, od takich,które mnie nie interesują i wcale nie muszą. Może niech ktoś zainteresuje się moim światem wewnętrznym,który nie wymaga miliona słów,nie opiera się na powierzchownym myśleniu i ocenianiu ludzi,na podstawie bycia bardziej,lub mniej otwartym na innych. Trzeba głębokiej wiary w człowieka i szacunku do drugiej osoby by z nim zgodnie żyć.To i jedni i drudzy muszą wykazać się ogólną zdolnością życia w społeczeństwie bym było nam razem dobrze.Pozdrawiam
    Ula Pola

    OdpowiedzUsuń

A co Ty o tym sądzisz?
Autor docenia komentarze podpisane. Jeśli nie posiadasz konta Google, najwygodniej będzie Ci użyć opcji Nazwa/adres URL, przy czym tego drugiego nie musisz wpisywać.