środa, 29 września 2010

tylko w tego boga uwierzę, który zna neuronaukę

albo: punkt B
brajta przeżycia duchowe, cz. I


Nie jestem przesądny, mam racjonalny światopogląd i nie wierzę w moce nadprzyrodzone ani realność którejkolwiek z postaci mitologicznych uznawanych przez wyznawców religii. Tym niemniej, należę do gatunku który jako jeden z nielicznych na tej planecie odczuł potrzebę obłaskawiania jakichś nadnaturalnych bytów. W miarę postępu nauki zauważamy już, iż religijność jest wynikiem takiej a nie innej budowy naszego aparatu poznawczego, naszej społecznej natury, stylu życia (ludy pasterskie mają np. tendencję do wymyślania postaci silnych, surowych i karzących męskich bóstw - Jahwe, Allah) i być może stanowi adaptacyjną odpowiedź na ludzkie potrzeby. Nie czuję przynależności do żadnej religii, co nie oznacza, że duchowa sfera życia - rozumiana nie jako kontakty z bytami nadnaturalnymi ale jako poszerzanie swoich horyzontów i pokonywanie ograniczeń w postrzeganiu, samorozwój, samorealizację i pogłębianie własnego postrzegania rzeczywistości - w praktyce zawłaszczona przez religie, jest mi niedostępna. Same przeżycia duchowe - takie jako poczucie wyjścia poza ramy czasowe i przestrzenne, jedność ze wszechświatem, wszechogarniający zachwyt, ekstatyczny trans czy poczucie doznania nagłego oświecenia jedynie mogą (ale nie muszą) występować w kategoriach religijnych - są one jednak jednym ze zjawisk zachodzących w określonych warunkach w naszym mózgu i stanowią po prostu niecodzienny, choć coraz bardziej poznawalny, sposób jego funkcjonowania.




* * *
[...] widziałam anioła stojącego tuż przy mnie
z lewego boku, w postaci cielesnej.
W taki sposób nigdy nie widuje się aniołów,
chyba bardzo wyjątkowo ...
nie był wysokiego wzrostu, mały raczej ale piękny.
Ujrzałam w ręku tego anioła długą włócznię, zdało mi się,
kilkakrotnie serce mi przebił, zgłębiając ją aż do wnętrzności.
Za każdym wyciągnięciem włóczni miałam uczucie
jakby wraz z nią wnętrzności wyciągał,
tak mnie postawił całą gorejącą zapałem miłości Bożej
opis wizji św. Teresy z Ávili

Przeżycia duchowe można neuroobrazować. Dokonał tego między innymi Andrew B. Newberg. Jego badania wskazują, iż wzorce aktywacji mózgu (mierzone przy użyciu tomografii emisyjnej pojedynczych fotonów - SPECT) widoczne u medytujących mnichów buddyjskich, pogrążonych w modlitwie sióstr zakonnych i ludzi podnieconych seksualnie są do siebie w pewnym stopniu zbliżone. Wydaje się to być zrozumiałe o tyle, iż praktyki religijne (powtarzanie mantr czy modlitwy, chorały, taniec) często wiążą się z rytmicznymi zachowaniami. Podobnie, orgazm daje uczucie błogości, może też wiązać się z przeżyciami mistycznymi - doświadczeniami jedności ze wszechświatem czy transcendencji. W wypadku siostry zakonnej, pomiędzy stanem zwykłej pracy mózgu (baseline scan) a stanem pogrążenia w modlitwie (i doświadczania obecności boskiej), widoczne były różnice w obszarach płatów czołowych i obszarów odpowiadających za przetwarzanie języka. Mózg medytującego buddysty wykazywał wiele podobieństw do mózgu zakonnicy, znaczące różnice pojawiły się jednak w wypadku obszaru językowego - medytacja buddysty opierała się na skupianiu uwagi nie na słowach modlitwy a na wizualizacji. I rzeczywiście, aktywniejszy był obszar odpowiedzialny za wrażenia wzrokowe. Aktywność w płatach czołowych wiąże się zaś m.in. z poczuciem samoświadomości, co korespondowałoby z wrażeniem poszerzania granic swojej świadomości w czasie medytacji.

Neuroobrazowanie boga.
Co ciekawe, mniejszą aktywność zaobserwowano w obszarze płatów skroniowych, w miejscu odpowiadającym za orientację w przestrzeni i interpretację informacji zmysłowych w celu tworzenia trójwymiarowej reprezentacji otoczenia i naszego położenia względem sąsiadujących obiektów. Uszkodzenia tego obszaru powodują zaburzenia postrzegania obrazu ciała i tych relacji. Przypuszczalnie widoczna mniejsza aktywność tego obszaru odpowiada za towarzyszące doświadczeniom mistycznym poczucie wyjścia poza ramy czasu i przestrzeni, jak również totalności i jedności z całym wszechświatem. Stan można ten osiągnąć przy pomocy medytacji i głębokiego pogrążenia się w modlitwie.

Zeskanowano także mózg ateisty medytującego nad wyobrażeniem Boga. Okazało się, że istnieje wiele podobieństw, większa była jednak aktywność obszarów odpowiedzialnych za myślenie analityczne - mózg niejako wkładał wysiłek w kontrolowane procesy racjonalnego myślenia hamujące naturalne tendencje ku myśleniu religijnym.

* * *

Przeżycia duchowe można także wywoływać. Michael Persinger opracował urządzenie, nazywane boskim hełmem, służące do stymulacji mózgu polem magnetycznym. Podstawę urządzenia stanowi kask motocyklowy do którego przytwierdzono cztery zestawy solenoid - cewek generujących pole magnetyczne, umieszczone nad płatami potylicznymi, skroniowymi i czołowymi. Badanych sadzano w warunkach łagodnej deprywacji sensorycznej, wkładano im na głowy hełm i aparaturę do EEG. 

Bóg istnieje albo wszędzie, albo tylko w tym hełmie.
80% badanych w eksperymencie Persingera opisywało obecność za ich plecami jakiejś osoby. W wypadku osób religijnych, obecność tę interpretowano niekiedy w stosownym kontekście - Jezusa Chrystusa, anioła stróża, bliskiego zmarłego czy samego Boga (około 1% badanych). Swoje doświadczenia badani opisywali jako realne, nie zaś pseudohalucynacje - nie mieli poczucia, iż mają zwidy. Część z nich doświadczyła przerażającej obecności demonów. Jeśli zastanawia Cię, jak reagowali ateiści - Richard Dawkins twierdzi, iż nie czuł niczego. Do dziś badania te wykonano na setkach osób, choć próby replikacji przez zespół innych badaczy przyniosły wiele kontrowersji.

Badanie oparto na odkryciach związanych ze zjawiskiem padaczki płatów skroniowych (temporal lobes epilepsy, TLE) - lokalnej formie zaburzeń pracy mózgu. V. Ramachandran zaobserwował - mierząc reakcję skórno-galwaniczną, wskazującą na pobudzenie emocjonalne - iż badani dotknięci TLE w mniejszym stopniu niż przeciętnie reagują na słowa związane z seksualnością, przeciętnie na słowa neutralne, silniej zaś na słowa związane z religijnością. Potwierdza to znacznie starsze obserwacje N. Geschwinda (od którego nazwiska pochodzi określenie tego syndromu), który zauważył, iż epilepsji często towarzyszą zjawiska takie jak większa religijność, większa moralność, bujniejsze życie emocjonalne i intelektualne, jak również słowotok i potrzeba pisania. Małe burze elektryczne, wynikające z nieprawidłowości funkcjonowania naszego mózgu mogą powodować obsesje na punkcie religijnym i moralnym. Mogą również leżeć u podłoża przeżyć mistycznych, tym samym dając początek pojawiającym się w historii ludzkości postaciom mistyków, szamanów lub innych wybrańców utrzymujących kontakt ze światem ponadnaturalnym.

c.d.n.


grafika: 
skan SPECT - A. Newberg, M . R. Waldman, Born to Believe
boski hełm - Cracked

wtorek, 28 września 2010

twoje zewnętrzne zwierzę


albo Nigdy nie jesteś sam

Jest niemała szansa, że uroczy roztocz widoczny na zdjęciu po lewej właśnie w tej chwili żyje sobie na Twoich rzęsach, skórze lub wewnątrz gruczołów łojowych. Jeśli czytasz za dnia, prawdopodobnie tkwi zagłębiony w skórze, by pod osłoną nocy wyjść na żer. Czym się żywi? Twoim łojem, innymi wydzielinami gruczołów łojowych i komórkami Twojego naskórka. To nużeniec ludzki (Demodex folliculorum, drugi żyjący na człowieku gatunek to D. brevis), pasożytniczy roztocz bardzo rozpowszechniony pośród ludzkiej populacji. Według niektórych szacunków, niemal każdy dorosły może mieć na sobie kilka nużeńców, zwłaszcza na terenach wiejskich. Badanie przeprowadzone na kilkuset mieszkańcach Nowego Jorku pokazało, iż dzieci i młodzież mają go w ⅓, dorośli ½ a ludzie starsi ⅔ przypadków.


Nużeniec mierzy sobie ledwie 0,1-0,4 mm. Ma półprzezroczyste ciało składające się z dwóch połączonych segmentów. Jego powierzchnie pokrywają łuski służące do zakotwiczania się w mieszkach włosowych. Cztery pary odnóży umożliwiają mu poruszanie się z prędkością 8-16 km/h, co wykorzystuje np. do ucieczki przed światłem. Nużeńce żyją ledwie kilka tygodni - po wewnętrznym zapłodnieniu odbywającym się w romantycznej scenerii ujścia mieszków włosowych, samice składają jaja (do 25) w ich wnętrzu lub we wnętrzu gruczołów łojowych. Kilka dni później wykluwają się larwy które dorosłość osiągają tydzień później i szukają własnego mieszka włosowego, by założyć własną rodzinę. 

Gotów, by przytulić cały świat
Nużeniec jest bardzo kulturalnym gościem w naszych progach. Jego metabolizm pozostawia tak małą ilość produktów ubocznych, że nużeńce nie posiadają nawet otworu wydalniczego - nie ma więc obaw o nieczystości. Jego ulubionym środowiskiem życia jest skóra dookoła naszych rzęs i brwi, nosa, policzków i czoła. Zwykle nasza koegzystencja przebiega stosunkowo bezproblemowo - zazwyczaj nużeńce są po prostu niegroźnymi komensalami i nie wywołują poważniejszych objawów chorobowych. Podobnie jak biota fizjologiczna człowieka - m.in. 1014 bakterii (których jest więcej, niż komórek naszego ciała) stanowi doskonałe przypomnienie, iż człowiek nie funkcjonuje w oderwaniu od środowiska w którym żyje i nie jest wyjątkiem, jeśli chodzi o głębokie uwikłanie w sieć życia.

W niektórych przypadkach - zwłaszcza osłabienia układu odpornościowego organizmu w wyniku przebytej choroby, stresu czy dużego wysiłku - wielkość populacji nużeńców znacząco wzrasta. Pomaga także stosowanie mocnego makijażu, tłusta cera (lub stosowanie kosmetyków zbytnio natłuszczających skórę) i niedostateczna dbałość o higienę. Zbyt wiele nużeńców w jednym miejscu może powodować zapalenie gruczołu łojowego lub mieszka włosowego co prowadzi do pojawienia się niewielkiego świądu (ze względu na nieagresywny sposób pozyskiwania pokarmu przez nużeńce) i przezwlekłych zapaleń skóry twarzy. Tę dysproporcję nazywamy  demodekozą (demodeciodozą) lub nużycą (w wypadku innych zwierząt). Badania wskazują również na możliwy związek pomiędzy bakteriami żyjącymi na nużeńcach a trądzikiem różowatym.

Podobno wystarczy pooglądać własne brwi i rzęsy pod mikroskopem, by sprawdzić, czy mamy własnego nużeńca. Inny sposób to przyjrzenie się skórze startej przez pocieranie okolic brwi. Skąd wziąć własnego zewnętrznego zwierzaka? Nużeńce przenoszą się pomiędzy ludźmi wraz z kurzem, przez bezpośredni kontakt czy współdzielenie kosmetyków, ręczników lub ubrań.



źródła zdjęć:
filmik Demodex folliculorum, R. Salamatin, D. Cielecka
S. J. Upton, za Kansas State University

środa, 1 września 2010

"Michał wybrał makaron na obiad, ponieważ miał na niego ochotę"

Władcy marionetek
To wygodne, rozsądnie brzmiące kłamstwo i uspokajająca iluzja, niewinne złudzenie użytkownika jak określa to kognitywista-filozof Daniel Denett. Oto co dzieje się naprawdę:
Michał jest człowiekiem, w rezultacie ma upodobania smakowe właściwe dla swojego gatunku i wpisane w jego genom skłonności do aktywnego realizowania potrzeby głodu, wynikającej m.in. z konieczności uzupełniania poziomu węglowodanów. Ponieważ zamieszkuje w kulturze (będącej spadkobierczynią kultur agrarnych), która zna posiłek zwany makaronem, który w wyniku indywidualnych preferencji (będących wypadkową tego co wrodzone i doświadczenia) uważa go za godny posiłek i w wyniku swojej sytuacji socjoekonomicznej, możesz pozwolić sobie na jego zakup. Z dostępnych na półce sklepowej wybrał konkretną markę, ponieważ pozytywnie zadziałały na niego bodźce związane z atrakcyjnym opakowaniem, wartością odżywczą (ponieważ z różnych względów ma w zwyczaju zwracać na to uwagę), ceną i czynnikami, których nigdy sobie nie uświadomi, takimi jak ewentualne prymowanie, czy rozmieszczenie towarów na półce.
Działanie, świadomie inicjowane przez nas przy pomocy jakiejś mitycznej woli będącej jego bezpośrednią przyczyną to złudzenie - zarówno pojawiająca się w naszej głowie intencja jak i działanie mają tę samą przyczynę - nieświadomą aktywację mózgu - cała reszta jest zaś racjonalizacją, narracją naszych działań - opowieścią snutą w naszej głowie. Czy to dobrze, że możemy się w ten sposób oszukiwać? Już kiedyś męczyłem się z kwestią wolnej woli lub raczej jej braku, potem przyszedł wykład prof. Ducha i nic nie jest już takie samo. Wola jest wrażeniem wynikającym ze zwrócenia uwagi na stan aktywacji kory przedruchowej. To niemożliwe?


* * *

Potencjał czynnościowy (ilustracja).
C to moment wykonania czynności, PC to moment narastania
potencjału czynnościowego. D to deklarowany moment
podjęcia decyzji.
Bierzesz udział w eksperymencie psychologicznym. Na głowie masz aparaturę do EEG. Twoje zdanie jest bardzo proste. W chwili, gdy poczujesz taką potrzebę, masz za zadanie nacisnąć przycisk i zarejestrować wzrokiem pozycję wskazówki na zegarku. Siedzisz więc dłuższą chwilę i zaczynasz czuć się nieswojo. Stwierdzasz, że może właśnie teraz warto by poruszyć palcem i nacisnąć ten cały przycisk. Spoglądasz na zegarek i odnotowujesz ile sekund wskazywał zegar. Podajesz wynik badaczom. Badacze spoglądają na swoją aparaturę i na siebie z niedowierzaniem. Zastanawiasz się co takiego właściwie zrobiłeś. Ważniejszą kwestią, którą należałoby rozważyć jest jednak kto to tak naprawdę zrobił.

Podobne badanie przeprowadził w 1980 roku Benjamin Libet. Od dłuższego czasu wiadomym było, że wykonanie ruchu poprzedza wzrost aktywności elektrycznej w mózgu, tzw. potencjał czynnościowy. Mierzone czasy reakcji - różnice pomiędzy pojawieniem się intencji działania a naciśnięciem przycisku wynosiły około 200 ms, z marginesem błędu 50 ms. Elektroda umieszczona na korze ruchowej mierzyła potencjał czynnościowy poprzedzający ruch. Pojawiał się on średnio 300 ms przed uświadomieniem sobie intencji działania - zanim przyszło Ci do głowy, by ruszyć palcem - a więc 500 ms przed wykonaniem ruchu.

Badania Libeta zyskały od tego czasu status legendarnych. Spotkały się jednocześnie z wieloma zarzutami - krytykowano np. dość mgliste pojęcie "uświadomienia sobie intencji działania" i sugerowano, iż to przełączanie uwagi. Tym niemniej, od tamtego czasu przeprowadzono wiele nowocześniejszych i precyzyjniejszych badań prowadzących do tych samych wniosków. Czy tego chcemy, czy nie - decyzje w naszej głowie zapadają wcześniej, niż nam się wydaje.

* * *

Całkiem niedawno rzucił mi się na głowę z radia pewien utwór i jego potencjalne znaczenie:
Freedom comes when you learn to let go
[...]

There's nothing left to lose
There's no more heart to bruise
There's no greater power than the power of good-bye
Madonna, w najbardziej buddyjskiej z popowych piosenek

Ewolucja zrobiła nam psikusa, dając poczucie kontroli i zmuszając tym samym do odczuwania wrażenia zastanawiania się nad tym wszystkim, co każdemu innemu gatunkowi na tej planecie przychodzi bez trudu. Czy odpowiedź na nasze rozterki znaleźli buddyści i adepci zen, praktykujący pozbywanie się złudzeń spod znaku ja? Jeśli samodzielne ja to złudzenie, właściwie nie ma komu doświadczać negatywnych emocji. I jakby zabawniejsze wydają się nasze boje o słuszność, rozterki i codzienne zmagania.

„Skrzywdził mnie, uderzył mnie, pokonał mnie, ograbił mnie” — kto utrzymuje podobne myśli, nie uspokoi swej nienawiści.
„Skrzywdził mnie, uderzył mnie, pokonał mnie, ograbił mnie” — kto nie utrzymuje podobnych myśli uspakaja swą nienawiść.
Dhammapada, wersety 3 i 4.

grafika:
CC-BY-NC-NDaneye4apicture
wykres potencjału czynnościowego: Lüder Deecke, w domenie publicznej