środa, 27 lipca 2011

wielkość może mieć znaczenie

ResearchBlogging.orgNiektóre ludzkie organy są zaskakująco duże. Dość oczywistym przykładem jest mózg, a zwłaszcza kora nowa, odpowiadająca m.in. za wyższe funkcje poznawcze. Prawdopodobnie to ona stanowi o naszym ewolucyjnym sukcesie, jak również odpowiada za nasze wybitne możliwości intelektualne. Do pewnego stopnia dotyczy to także innych naczelnych. Jednym z możliwych wyjaśnień takiego właśnie rozrostu tego niesłychanie kosztownego i energożernego organu jest konieczność obsługi wielkiej zawiłości społecznych relacji, jaką cechują się społeczności małp naczelnych.

Zawrotną karierę robi ostatnimi czasy tzw. liczba Dunbara (nazwaną tak od nazwiska Robina Dunbara, antropologa brytyjskiego pochodzenia), określająca liczbę osób, z którymi człowiek jest w stanie podtrzymywać znajomość. W dużym uproszczeniu wynosi ona 150, z pewnymi odchyleniami mieszczącymi się pomiędzy 100 a 230. Prawidłowość tę zaobserwować można w zaskakująco wielu obszarach naszego życia społecznego. Przykładowo, w niektórych teoriach zarządzania zakłada się, że organizacje mające więcej członków wymagają struktury hierarchicznej, do tego momentu wystarczy struktura oparta na znajomości. Podobne wartości przywożą ze swoich wypraw antropologowie - w społecznościach tradycyjnych podobną wartość przyjmuje liczebność klanu, nieformalnej struktury w obrębie plemienia, związanej wspólnymi sprawami, np. rodzinnymi. Znaleźć ją można także w strukturach militarnych, gdzie najmniejszą samodzielną jednostką jest kompania, licząca do 110 żołnierzy, nie inaczej było w historycznym przypadku podstawowej jednostki bojowej rzymskich legionów, manipuły, liczącej sobie około 120 ludzi (choć źródła różnią się w tej kwestii). Istnieją przesłanki mówiące o tym, że tyle wynosić może przeciętna liczba znajomych na portalach społecznościowych, przy czym aktywnie komunikujemy się z maksymalnie dziesięcioma osobami. Prawidłowość tę potwierdzono także dla konwersacji twitterowych.

Najciekawszym, a jednocześnie dość mało znanym, wątkiem w koncepcji Dunbara jest jej zależność od wielkości mózgu  - a konkretnie kory nowej - najmłodszego ewolucyjnie kawałka naszego ulubionego narządu. Przy czym, należy pamiętać, że nie chodzi tu ściśle o rozmiar pamięci roboczej do przetwarzania informacji biograficznych, co bardziej o zdolność do praktycznego wykorzystywania wiedzy o zawiłości relacji pomiędzy innymi ludźmi i tego, jak możemy wejść w interakcję z nimi dla własnej korzyści.

Wszystko zaczęło się od zauważenia, iż pośród kręgowców, naczelne mają nieproporcjonalnie duże mózgi względem masy ciała. Zwłaszcza mózg człowieka jest większy, niż gdyby miał pracować tylko na jednym etacie utrzymywania reszty ciała przy życiu. Usilnie domaga się to wyjaśnienia, jako, że dla organu pochłaniającego 40% zasobów energetycznych organizmu (to zupełnie tak, jak wydatki propagandowe i militarne w budżecie głodującej KRLD), winno istnieć naprawdę dobre uzasadnienie, które pozwala doborowi naturalnemu podpisać się pod taką rozrzutnością. Dość powszechnie przyjmuje się, że wyjaśnieniem tego fenomenu jest wspomniane wcześniej bogate środowisko społeczne w jakim odnaleźć się muszą człowiek i jego najbliżsi krewni. A mianowicie, konieczność koordynacji swoich działań z innymi członkami społeczności, rozwiązywania konfliktów interesów, wchodzenia w sojusze, pilnowania własnych interesów w sytuacji, gdy inni wchodzą w sojusze czy odgadywania ich stanów mentalnych i zamiarów (myślę, że myślisz, że ja myślę, że ty myślisz, że cię zdradziłem i dlatego prosisz mnie o kolejne ustępstwa). Wszystko to, *co kochamy w serialach i literaturze.

Zależności dopatrzono się u wielu gatunków naczelnych i innych ssaków. Względny wobec ciała rozmiar neokorteks (składa się na nią 8 mld neuronów, ma grubość raptem kilku milimetrów) koreluje z najróżniejszymi wskaźnikami złożoności środowiska społecznego w jakim żyje dany gatunek - rozmiarem grupy, liczbą tworzących ją samic, rozmiarem kółeczka wzajemnego iskania, częstością wchodzenia w koalicje czy częstością dokonywanych przekrętów. Znacznie mniej zbadano pod tym kątem nas samych, zwłaszcza w kwestii międzyosobniczego zróżnicowania rozmiarów tego istotnego kawałka mózgu. Czy istnieje zależność pomiędzy jego wielkością a radzeniem sobie w kontaktach międzyludzkich? Opisywane badanie może nie zrewolucjonizuje nauki, ale z pewnością stanowi wartościowy precedens.

Badacze postanowili porównać rozmiary rożnych części mózgu z bogactwem życia towarzyskiego jego posiadacza. W dotychczasowych badaniach, najczęściej posługiwano się pojęciem ekstrawersji (im większa tym z reguły większa intensywność kontaktów społecznych), mierzonej różnymi wersjami bardzo popularnego kwestionariusza NEO, opartego na pięcioczynnikowym modelu osobowości. Problem polega na tym, że na czynnik ekstrawersji składa się w nim sześć podczynników, mierzących dość zróżnicowane aspekty, takie jak poszukiwanie doznań, aktywność, pozytywne emocje czy asertywność. W rezultacie, przewidywane zależności czasem wychodziły a czasem nie, w dodatku z różnymi częściami kory i nie tylko. Autorzy publikacji postanowili spróbować czegoś nowego. Zastosowali kwestionariusz Zuckermana-Kuhlmana ZKPQ, oparty na alternatywnym modelu pięcioczynnikowym, opracowanym dla odmiany w oparciu o podstawy biologiczne. Autorzy modelu założyli, że opis struktury osobowości zwierzęcia zwanego człowiekiem musi być nie tylko adekwatny dla ludzi z różnych kultur bądź grup wiekowych czy też spełniać typowe wymogi dotyczące rzetelności testów psychologicznych, ale także nadawać się do opisu innych gatunków zwierząt. Rezultat ich pracy obejmuje: aktywność, towarzyskość, neurotyczność (niepokój, lękliwość), agresywność (wrogość) i impulsywne poszukiwanie doznań. Można się zastanawiać, na ile dane czynniki, za pomocą stopniowania ich natężenia, są w stanie opisać osobowość człowieka. Tym niemniej, w tym momencie, interesuje nas wyłącznie czynnik towarzyskości, zawierający liczbę przyjaciół, ilość spędzanego z nimi czasu, otwartość, preferowanie spędzania czasu z ludźmi nad towarzystwo własne i uciążliwość izolacji społecznej dla danej osoby.

Ponieważ człowiek rozgrywa się przede wszystkim w mózgu a wszystko, co go dotyczy, musi przezeń przejść, analiza zależności pomiędzy strukturami neuronalnymi a cechami zachowania - póki co często dość toporna i przypominająca niekiedy pomysły frenologów, jest duże więc działa bardziej - stanowi ważny kierunek badań. Wychodząc z tego założenia, badanym zmierzono objętość kresomózgowia (półkule mózgowe i przyległości, bez wzgórza-podwzgórza, móżdżka i rdzenia), kory nowej (zewnętrzna warstwa komórek), lewego i prawego płata czołowego i płatów skroniowych. Wzięto pod uwagę także zależność od wieku - mózg z czasem maleje - i wzrostu, są bowiem badania mówiące o tym, iż wyżsi ludzie mają relatywnie większe mózgi, choć wciąż wzbudza to kontrowersje.

Najsmutniejszą częścią publikacji jest rozmiar próby (skądinąd nie tak rzadki w badaniach z zakresu neuronauki, m.in. ze względu na koszty związane z aparaturą). Naukowcy przebadali 25 osób, z czego siedemnastu mężczyzn. Przeciętny mózg badanego zajmował 1127 cm³, czym doskonale wpisywał się w przeciętny rozmiar mózgu Europejczyka (1130 cm³). Tym niemniej, badacze znaleźli ciekawe zależności pomiędzy ogólną objętością kresomózgowia, kory nowej i zwłaszcza obu płatów skroniowych a wynikami na skali towarzyskości (te ostatnie korelacje były dość silne). Jeśli wyniki uda się potwierdzić na większej populacji, będzie to oznaczać, iż ludzie z większymi płatami skroniowymi rzeczywiście są osobami towarzyskimi. Z racji tego, iż badanie ma charakter korelacyjny, wiemy jedynie co występuje z czym, nie wiemy jednak dlaczego. Być może to inne czynniki sprawiają, że ludzie ci są bardziej towarzyscy, dzięki czemu, ich mózgi, intensywniej przetwarzając informacje społeczne - niczym mięśnie - rosną większe. Możliwe jest jednak również wyjaśnienie zgodne z koncepcją Robina Dunbara. Ludzie o większych możliwościach w dziedzinie orientowania się w niuansach relacji międzyludzkich, częściej się ich podejmują, jako, że mogą sobie pozwolić na lepsze radzenie sobie z nimi.



Źródło:
Horváth, K., Martos, J., & Mihalik, B. (2011). Is the Social Brain Theory Applicable to Human Individual Differences? Evolutionary Psychology, 9 (2), 244-256

7 komentarzy:

  1. Jak zwykle ciekawy artykuł - jak zwykle (psychologia ogólnie jest ciekawa, nie? :P). O samym fakcie już gdzieś słyszałem (czy przypadkiem nie od Łukasza?)

    A ja tylko tak do kwestii wojskowych mam parę luźnych uwag. Faktycznie kompania jest najmniejszą samodzielną jednostką, choć przy obecnym rozwoju techniki w samej bitwie biorą "samodzielnie" udział nawet i mniejsze jednostki (w sensie dalej są nazywane kompaniami, ale liczą mniej ludzi - o wiele mniej ludzi niż kiedyś) - jednak jakby zliczyć cały personel logistyczny (którego zazwyczaj się nie dolicza) stojący za tą jednostką to na jedno wyjdzie :)
    A co do Imperium Romanum - używali też mniejszych jednostek od manipuł - centurii (liczących pierwotnie 100 a następnie 60 ludzi. 2 centurie = manipuł). I była to najmniejsza jednostka taktyczna. Jak jednak wyglądało jej zastosowanie "samodzielne" - to akurat ciężko mi powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się cieszę, że Cię zaciekawił - tymi artykułami mam nadzieję docierać właśnie do niepsychologów, których coś tam jednak interesuje. Psychologia bywa ciekawa, dla mnie przede wszystkim dlatego, że ma wyraźne przełożenie na ludzkie życie i miewa praktyczne zastosowania. Pewnie, że czasem chodzi o to, żeby pobawić się aparaturą do fMRI za pieniądze uniwersytetu czy złośliwie rozebrać na części pierwsze dziecięcą bajkę, ale jesteśmy tylko ludźmi :].

    Liczyłem na to, że zweryfikujesz wątki militarne. Wziąłem to z publikacji Dunbara i z grubsza sprawdziłem ze źródłami, które mi się nawinęły (nie przeczę, była wśród nich en.wikipedia). O ile jednak dobrze rozumiem, wciąż jesteśmy w obrębie liczby Dunbara?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie psychologia szczególnie interesuje w kontekście historycznym (vide wszystkie badanie prowadzące do lepszego wyjaśnienia "Machtergreifung" Htilera) i co chyba tez oczywiste prawnym. A poza tym zawsze ciekawy temat do rozmowy ;)

    Tak, w gruncie rzeczy wszystko zawsze się sprowadza do liczby między 100 a 200 :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawy blog :)

    A w kwestii artykułu -
    aż kusi, żeby się zastanowić, czy umiejętności społeczne, towarzyskość i powiązana z nimi wielkość płatów skroniowych w sposób znaczący różnicowałaby np psychoterapeutów i przedstawicieli innych zawodów (takich, gdzie kontakt z innymi ludźmi i konieczność bycia czułym na ich reakcje jest nieznaczna)?

    Myślę, że byłby to temat badań idealny dla anegdotycznych już "amerykańskich naukowców" :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję, cieszę się, że trafia do osoby z branży :).

    W tym konkretnym przypadku z objętością płatów skroniowych korelowała sama towarzyskość (bo ją zmierzono). Warto by się pewnie zastanowić nad poszukaniem korelacji np. z inteligencją emocjonalną, na samym początku kariery zawodowej i po wieloletniej praktyce (być może biorąc pod uwagę również jej skuteczność), dzięki czemu moglibyśmy uzyskać wskazówki odnośnie kierunku tej zależności - czy owe różnice są nabywane wskutek intensywnego treningu tych umiejętności, czy może są ich predyktorem. Choć najprawdopodobniej bardzo trudno to oddzielić.

    Najbardziej ucieszyłbym się, gdyby to polscy naukowcy zajęli się podobnymi badaniami!

    OdpowiedzUsuń
  6. Przypominam sobie takie badania, gdzie porównywano mózgi londyńskich taksówkarzy i przedstawicieli innych zawodów - u taksówkarzy w MRI wykazano zmiany względnej wielkości hipokampa, co wiązano z koniecznością pamiętania wielu szczegółów dotyczących topografii miasta w połączeniu z wieloletnim treningiem...
    Kto wie? Może i u psychoterapeutów pewne obszary zwiększałyby się lub zmieniały swoją aktywność w miarę "ćwiczenia"? Myślę, że nie bez podstaw byłoby przewidywanie właśnie takiego kierunku zmiany. Myślę też, że niestety polscy naukowcy nie dostaną na takie badania kasy lub nie będzie im się chciało ich realizować (mam niestety dość pesymistyczny pogląd na naukę polską, zwłaszcza jeśli chodzi o nauki społeczne i o nie zahaczające...).
    A co do zmian w mózgu i okolic psychoterapii to tłumaczyłam ostatnio dość ciekawy tekst (param się też tłumaczeniem tekstów profesjonalnych), w którym autorzy wykazali zmiany (o ile dobrze pamiętam funkcjonalne) w obrębie mózgowia u osób poddanych psychoterapii - i to jest dopiero ciekawa sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ad vocem taksówkarzy. Jakiś czas temu byłem na wykładzie Johna Pearca ( http://psych.cf.ac.uk/contactsandpeople/academics/pearce.html ), gdzie rzucił więcej światła na możliwość interpretacji takich wyników. Większość zakłada, iż zarówno ludzie jak i zwierzęta niższego rzędu mają jakieś reprezentacje przestrzenne (mentalne mapy topograficzne).
    Pearce w swoich badaniach skłania się do mniej wyzywającej interpretacji. Otóż szczury raczej posługują się pewnymi znacznikami (landmarks), zapamiętują ich ciąg i to jest ta reprezentacja. Na przykład: przy kwadraciku odwróć się o 90 stopni, idź prosto aż napotkasz trójkąt o następujących parametrach (...) itd.
    Pojawia się oczywiście kluczowe pytanie, czy taksówkarze również mają taką "ograniczoną" reprezentację, a może w zależności od tego czy ktoś jest ekspertem w jakiejś dziedzinie - istnieje także możliwość budowania tych bardziej wizualnie kompleksowych reprezentacji.

    Introspekcyjnie przypuszczam, iż tak to działa w moim wypadku, nie mam rozwiniętej jakiejś mapy miasta. Wiem natomiast, iż jak dotrę do A, to mogę dotrzeć do B, muszę tylko się obrócić i pójść w określonym kierunku. Czasami jestem zaskoczony, iż jest coś w pobliżu A i B, czego nie byłem wcześniej świadom, ergo posługuję się raczej znacznikami, a nie ogromną reprezentacją miasta.

    OdpowiedzUsuń

A co Ty o tym sądzisz?
Autor docenia komentarze podpisane. Jeśli nie posiadasz konta Google, najwygodniej będzie Ci użyć opcji Nazwa/adres URL, przy czym tego drugiego nie musisz wpisywać.