Organizmy żywe stanowią rezultat milionów lat ewolucji, czyli ciągłego procesu skutkującego wzrastającym dostosowaniem do środowiska, w jakich przyszło im żyć. Dotyczy to tak oczywistych cech jak stosowna budowa anatomiczna związana z właściwym dla gatunku sposobem poruszania się, pokrycie skóry, ale także narządy zmysłów. To dzięki łuskom i śluzowi pokrywającemu ich ciała, płetwom i układowi szkieletowemu, skrzelom umożliwiającym wymianę gazową w środowisku wodnym czy wreszcie linii bocznej ryby czują się w wodzie przysłowiowo. Nie inaczej jest ze współczesnym człowiekiem rozumnym, nagą małpą w garniturze, przypuszczalnie dzieckiem afrykańskiej sawanny sprzed milionów lat. Nasze ciała, ukształtowane w palącym słońcu terenów dzisiejszej Botswany, okazują się być podobnie zaskakująco dobrze dostosowane to tamtejszych warunków, nieco gorzej zaś do współczesnego środowiska życia, czyli właściwie całej kuli ziemskiej, w przyszłości przypuszczalnie także przestrzeni kosmicznej. Widać to między innymi na przykładzie naszego narządu wzroku.
Pokaż mi swoje oczy, a opowiem ci o rzeczach, które widziały |
Budowa narządu wzroku odpowiada trybowi życia, sposobowi zdobywania pokarmu i ogółem środowisku w jakim dane zwierzę żyje. Stąd kocia zdolność do dobrego widzenia w ciemności, widzenie w zakresie promieni UV przez pszczoły czy niezwykłe właściwości oczu ryb głębinowych, pozwalające widzieć im w warunkach światła rozproszonego przez wodę. Nasz narząd wzroku, podobnie jak u goryli i szympansów, dzięki obecności takiego a nie innego zestawu komórek światłoczułych, umożliwia nam dość dobre rozróżnianie kolorów, przypuszczalnie w związku z obecnością owoców i innych części roślin w naszej diecie. Ilość czopków każdego rodzaju ("kolorów") u poszczególnych gatunków nie jest przypadkowa, i także w prosty sposób wynika ze środowiska w jakim żyją. Gasper Tkačik z University of Pennsylvania, fizyk, kierujący zespołem stojącym za artykułem, nazywa to hipotezą wydajnego kodowania (efficient coding hypothesis).
Czopki i pręciki (cieńsze). |
Wyniki nie przyniosły zaskoczenia. Przewidywania wynikające z zastosowania algorytmu w dużej mierze pokrywały się z rzeczywistym rozkładem czopków w ludzkim oku. Nasze oczy kodują środowisko w jakim powstały w sposób maksymalnie efektywny. Niebieskie komórki światłoczułe wychwytują ze środowiska relatywnie mniejsze ilości fotonów, nie miałaby więc sensu większa ich ilość i umieszczanie ich w centrum pola widzenia, jako, że soczewkowy kształt ludzkiego oka wpływa tłumiąco na fale krótkie (ludzie posiadają również dodatkowy pigment tłumiący fale krótkie, chroniący oko przed promieniami UV). Jednocześnie, ilość informacji wychwytywanych z falami średnimi i długimi (zielone i czerwone) nie zależy od proporcji pomiędzy odpowiednimi komórkami światłoczułymi, nie ma więc potrzeby dokładnego regulowania ich liczby.
Dom jest tam, gdzie środowisko jest dopasowane chromatycznie. Osobiście mam słabość do tego typu krajobrazów, co oczywiście nie powinno dziwić. |
Świetnym pomysłem na badanie byłoby przyjrzenie się różnicom w proporcjach pomiędzy poszczególnymi rodzajami czopków u grup ludzi od dawien dawna zamieszkujących specyficzne środowiska - Innuitów, przedstawicieli ludu San, członków amazońskich plemion czy np. Berberów.
grafika:
oko - 2002ttorry
czopki i pręciki - Eye Design Book
sawanna - galeria stworzona przed badaczy, dostępna na licencji
źródło:
Garrigan P, Ratliff CP, Klein JM, Sterling P, Brainard DH, & Balasubramanian V (2010). Design of a trichromatic cone array. PLoS computational biology, 6 (2) PMID: 20168996
Z innej beczki (a może nie?) ciekaw jestem ile jeszcze czasu upłynie zanim zaczniemy widocznie wpływać na własną ewolucję? Na samym początku tekstu piszesz iż nie jesteśmy przystosowani do warunków w jakich dziś żyjemy, ciekawe jak długo? Ile jeszcze czasu upłynie zanim taki "Ghost in the Shell" stanie się bardziej science niż fiction?
OdpowiedzUsuńW sensie, że świadomie wpływać? Póki co widzę dość nikłe szanse na modyfikacje genomu dzieci na życzenie rodziców, tak, by eliminować w nim rzeczy niemile widziane. Wciąż rodzi to ogromne opory społeczne. Z drugiej strony, nasze mózgi zmieniają się pod wpływem korzystania z internetu (choć, z racji tego, iż są to cechy nabyte, raczej nie przekazujemy tego potomstwu): ciekawe tłumaczenie tłumaczenie fragmentu książki Nicholasa Carra, nb. od jego imienia pochodzi pewnie imię pewnej starwarsowej postaci.
OdpowiedzUsuńNie sprecyzowałem ;) Nie chodziło mi tyle o genetykę co o technologię, stąd przykład "Ghost in the Shell". Do modyfikacji genetycznych ludzie mają opory jak z resztą wspomniałeś ale - że tak powiem - cyborgizacja? Ewolucja może nie przystosowała nas do życia w świecie jaki sami sobie tworzymy więc kiedy sami się do niego przystosujemy? Kiedy "dla wygody" wszczepimy sobie porty USB itd?
OdpowiedzUsuńTak po prawdzie to, już się dzieje, póki co w ramach eksperymentów. Kevin Warwick, sam o sobie mówi, że jest pierwszym cyborgiem na świecie, powszczepiał sobie co nieco elektroniki. Jeden z eksperymentów polegał na podłączeniu jego układu nerwowego do układu nerwowego jego żony - Warwick był zdolny do odczuwania jej ruchów ręką. To jest bliskość! Polecam jeszcze ten wywiad.
OdpowiedzUsuńHistoria Warwicka opisywana nie raz przez wszelkiej maści Discovery wydawała mi się zawsze nieco... hmm... przesadzoną? Niby jest to krok na przód lecz jakiś taki... hmm (ponownie)... mało efektowny?
OdpowiedzUsuńNo-o,wiedziałem, że musiałeś o nim słyszeć. No-o #2, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że oboje chowaliśmy się w dużej mierze na s-f i w roku 2010 mieliśmy już latać samochodami. Malutki kroczek, ale od niego musieliśmy kiedyś zacząć. Śledź http://singularityhub.com/, jeśli coś będzie na rzeczy, oni napiszą o tym pierwsi.
OdpowiedzUsuń