Tak z kolei wygląda tekst surowy, bez jakiejkolwiek selekcji. To, co przede wszystkim rzuca się w oczy to to, że w większości sprowadza się do wyrazów, które same w sobie pozbawione są jakiejkolwiek treści. Bez nich jednakże, bardzo trudno byłoby nam się komunikować. Dopiero w takich sytuacjach mamy okazję dostrzec, że to właśnie w owych małych i niezauważalnych zbitkach liter tkwi siła języka. Spójniki, przyimki i partykuły, choć nikną w cieniu swoich większych i bardziej spektakularnych towarzyszy, mają nam do opowiedzenia bardzo ważne historie.
Wyrazy niesamodzielne stanowią mniej niż jeden procent słownika, którym posługujemy się na co dzień, pod względem częstości, stanowią zaś połowę wypowiadanych i używanych słów. Pozwalają nam na tworzenie związków pomiędzy ideami, obiektami i osobami o których opowiadamy, tworząc sieć zależności pomiędzy poszczególnymi elementami naszych historii. Co więcej, o ile chcąc wywrzeć na interlokutorze (bądź też na czytelniku) impresję erudycji, nasza ekspresja staje się finezyjna i wysublimowana (no, może to ostatnie mi nie wyszło), o tyle nad wypełniaczami właściwie nie panujemy. Stają się tym wiarygodniejszym wskaźnikiem, także dlatego, że są w dużej mierze niezależne od kontekstu rozmowy, pozostając z nami zarówno wtedy, kiedy rozmawiamy o błędnych założeniach stojących za Standardowym Modelem Nauk Społecznych, jak też o ostatnim odcinku Babylon 5. Chcąc porozumiewać się przy ich pomocy, potrzebujemy również wspólnej płaszczyzny odniesienia - kulturowego i społecznego.
Pisałem już o badaniach, które pozwalają przypuszczać, że podobieństwo zestawu wyrazów niesamodzielnych *może posłużyć do przewidywania trwałości związku. Oczywiście nie zawsze i tylko do pewnego stopnia. Tym niemniej, wiele badań wskazuje na ciekawe zależności pomiędzy repertuarem stosowanych łączników a cechami osobowości. Przykładowo, co nie powinno nikogo zaskakiwać, osoby ze skłonnościami narcystycznymi częściej niż przeciętnie używają zaimka pierwszej osoby liczby pojedynczej ("ja"), rzadziej zaś skłonne są do łączenia się z innymi za pomocą "my". Co ciekawe, częściej używamy go także w sytuacji, w której z jakiegoś powodu mamy niższy status, niż nasz rozmówca. Chętniej mówią "ja" także: osoby z wzorcem zachowania A (bardziej podatne na choroby układu krążenia) i osoby doświadczające negatywnych stanów emocjonalnych (np. dotknięte depresją). Dla odmiany, przejście z częstego użycia "ja" na rzecz zaimków odnoszących się do innych ludzi obserwuje się w procesie zdrowienia u pacjentów dotkniętych ciężkimi schorzeniami.
Badania przeprowadzane na użytkownikach języka angielskiego pokazują także, że osoby stosujące więcej przedimków, articles (a/an, the), są osobami bardziej konkretnymi, lepiej zorganizowanymi, stabilnymi emocjonalnie i konserwatywnymi politycznie, jak również starszymi. Częściej stosują je także mężczyźni niż kobiety. Konkretność języka listów motywacyjnych pisanych przez amerykańskich studentów przed przyjęciem na studia - objawiająca się stosowaniem rzeczowników - koreluje z lepszymi wynikami w nauce, w odróżnieniu od języka bogatego w czasowniki i zaimki, sugerującego snucie opowieści. Zaobserwowano także, że ludzie poproszeni o opowiadanie wymyślonych historii, posługują się językiem mniej wymagającym poznawczo - na ogół nie posługują się słowami tworzącymi wyjątki, takimi jak "ale" czy "jednak". Innymi słowy, rzeczywistość rzadko kiedy jest jasna i prosta, a kiedy wygląda na to, że jest inaczej, prawdopodobnie nie słyszymy całej prawdy. Chyba, że...
Wiele publikacji na temat psychologicznych aspektów stylu językowego dostępnych jest na stronie prof. J. W. Pennbakera
Źródło:
Chung, C.K., Pennebaker, J.W. (2007). The psychological function of function words. W: K. Fiedler (red.), Social communication: Frontiers of social psychology (s. 343-359). New York: Psychology Press.
Raskin, R., & Shaw, R. (1988). Narcissism and the use of personal pronouns. Journal of personality, 56 (2), 393-404 PMID: 3404383
Pennebaker, J.W., & King, L.A. (1999). Linguistic styles: language use as an individual difference. Journal of personality and social psychology, 77 (6), 1296-312 PMID: 10626371
Zastanawiam się nad tym, że
OdpowiedzUsuń"Chętniej mówią "ja" ... osoby doświadczające negatywnych stanów emocjonalnych (np. dotknięte depresją). Dla odmiany, przejście z częstego użycia "ja" na rzecz zaimków odnoszących się do innych ludzi obserwuje się w procesie zdrowienia u pacjentów dotkniętych ciężkimi schorzeniami."
To bardzo dobrze widać w terapii.
Bardzo często spotykam się z tym, że osoba, która przychodzi na początku wiele mówi o sobie, dodatkowo skupiając się jedynie na kwestiach powiązanych z negatywnymi konsekwencjami doświadczanych trudności. W miarę postępów jej koncentracja na "ja" zwykle spada, zwiększa się za to aktywność i "pro-społeczność".
Może psychologowie z zacięciem diagnostycznym mogliby ukuć na bazie tej wiedzy jakieś niezwykłe narzędzie diagnostyczne...
A na poważnie - myślę też, że ból (czy to fizyczny czy egzystencjalny) ma niesamowitą moc skupiania uwagi - stąd wniosek z badań nad zastosowaniem zaimka "ja" wydaje się być dość intuicyjny...
Można by się też zastanowić, czy da się podejść do sprawy od drugiej strony. A mianowicie, wspomagać proces wychodzenia z trudności poprzez nakierowywanie uwagi klienta na rzeczywistość zewnętrzną, zwłaszcza społeczną. Jak o tym przez chwilkę pomyśleć, to chyba wiele podejść terapeutycznych działa w zbliżony sposób. No i wsparcie społeczne ma olbrzymie znaczenie dla zdrowia, przecież. No, ale to tylko taka luźna myśl ;-).
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest :)
OdpowiedzUsuńW podejściu, w którym pracuję pierwszy krokiem jest zmiana w komunikacji z tzw. "komunikacji o problemie" na "komunikację o rozwiązaniu", co samo w sobie wydobywa z ludzi często ukryte pokłady energii :)