znajdź inteligentne istoty na zdjęciu
|
W rezultacie frustrują się - bardzo często okaleczają siebie i swoje potomstwo, niekiedy nie są nim w najmniejszym stopniu zainteresowane; cierpią też na choroby które ich dzikich pobratymców raczej nie dotykały, takie jak otyłość i choroby serca. Smętnie (choć z zadziwiającą wytrwałością) snują się w tę i z powrotem realizując swoją niezaspokojoną potrzebę wędrowania. Czasami brak bodźców - nuda - doprowadza je do beznamiętnego wykonywania kołyszących się ruchów ciała lub innego rodzaju czynności mających ten brak zaspokoić...
Jeszcze bardziej niż ludziom, nie zazdroszczę jednak trzymanym w klatkach innym zwierzętom, gdyż nie mają one żadnego wyboru.
Obserwowanie ludzi przyglądających się zwierzętom w klatkach w czasie spaceru w zoo to swego rodzaju perwersja. Staje się nią zwłaszcza, gdy ich zwiedzanie polega na zatrzymywaniu się przy każdej z klatek tylko po to, by zrobić zdjęcie telefonem komórkowym. Z tego posta zapamiętaj przede wszystkim, że obszar który kiedyś zamieszkiwała grupa około sześćdziesięciu dobrze sobie znanych istot ludzkich, dziś zamieszkują setki tysięcy nie mających ze sobą nic wspólnego stworzeń zmuszonych do swojej obecności. Czy wpływa to na nas dobrze? *Raczej nie. Co więcej, nasz mózg pracuje lepiej na łonie natury niż w krajobrazie miejskiej dżungli. Kilka tysiącleci życia w miastach nie zdążyły zmienić tego, co ukształtowały miliony spędzone poza nimi.
Przepraszam za pytanie, gdyż nie jest związane z powyższym tematem. W adresie Twojego bloga zawarty jest wyraz "Zaozi", czy jest on powiązany z wegetariańskim stylem życia? (Zaozi Shu?)
OdpowiedzUsuńDzień w którym będziemy zmuszeni przepraszać się za pytania to dzień w którym będziemy zdecydowania bliżej niż dalej końca cywilizacji. Dziękuję za Twoje pytanie! ;-)
OdpowiedzUsuńNie, nie jest. Już po wybraniu nazwy dowiedziałem się, że zaozi (猫蛋, chyba) to bodajże "jojoba" (krzew) po chińsku - stąd pewnie słowo to pojawia się w nazwie restauracji, którą poznałem dzięki Twojemu pytaniu.
Mam przeczucie, że może pojawić się także pytanie o mój stosunek do wegetarianizmu - choć trudno o stadium pośrednie, albo się jest wegetarianinem albo się nim nie jest - zaryzykuje jednak twierdzeniem, iż bywam nieortodoksyjnym wegetarianinem przez długie okresy czasu ;-).
Skoro już pytam, a Ty nie masz mi tego za złe(w dodatku odpowiadasz na pytania, które zamierzam zadać ;-) ), to zapytam kolejny raz, niestety pytanie także nie jest związane z tematem. Jakiś czas temu natknęłam się na artykuł opowiadający o przypadku Phineasa Gage'a. Czy można przeżyć wypadek, podczas którego głowa zostaje przebita na wylot metalowym prętem? Wydaje się to dość nierealne, ale podobno jest prawdziwe.
OdpowiedzUsuńCzy można przeżyć? Jak sama pewnie przeczytałaś - i tak i nie. To znaczy, Phineas Gage przeżył ów wypadek ale w pewnym sensie mężczyzna którego znano pod tym imieniem i nazwiskiem umarł w tamtej chwili. Po wybuchu, Gage dość szybko odzyskał świadomość i był w stanie mówić, jednakże, pręt poważnie uszkodził jego płaty czołowe, spore obszary mózgu odpowiadające za wiele rzeczy, m.in. planowanie zadań, kontrolę emocji i dostosowywanie się do norm społecznych. Właśnie z tym Phineas zaczął mieć problemy - zgodnie z zachowanymi relacjami, zmienił się jakoby nie do poznania - stał się porywczy, wulgarny, "folgował swoim bezeceństwom" i kobiety nie mogły czuć się bezpieczne w jego towarzystwie. Stracił pracę i stał się niezdolny do realizacji jakichkolwiek celów.
OdpowiedzUsuńProblem z tymi relacjami jest taki, że większość opisów jego zachowania pochodzi, co oczywiste, z okresu po wypadku - niewiele wiemy o tym, jaki był wcześniej. Podobno z biegiem czasu Gage odzyskał kontrolę nad swoim życiem.
Mózg jest (do pewnych granic, oczywiście), bardzo plastycznym narządem i medycyna zna wiele przypadków poważnych uszkodzeń które spowodowały zaskakująco małe szkody w jego funkcjonowaniu (a z drugiej strony bardzo prosto zakłócić je np. alkoholem, ale to zupełnie inna bajka).
pozdrawiam! ;-)
Doczytałam jeszcze, że podobno zmarł, jednak po dość długim czasie od dnia wypadku, na skutek infekcji.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wyczerpującą odpowiedź;-)
Świeżo z zajęć: 12 lat po; tajemnica sukcesu Gage'a polegała na tym, że w momencie jego uderzenia, jego czaszka "rozeszła się w szwach", w rezultacie pręt o średnicy 1,5 cala de facto zmieścił się w szczelinie o średnicy 0,5 cala.
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację:-)
OdpowiedzUsuń